Jasio na koncercie skrzypcowym pytający: „jak ta pani już przepiłuje to drewienko – to pójdziemy do domu?” Jasiowi nie warto kupować książki na urodziny – bo jedną już ma. Żarty z panów w rajstopkach na balecie, pani piszczącej w operze… Znacie te dowcipy? Oczywiście! Mają przecież ponad 100 lat.
Kpiny z kultury są tak stare jak kultura. Za kilka lat mogą być niezrozumiałe dla następnego pokolenia. Bo staną się rzeczywistością a nie anegdotą.
W XVIII wieku sale operowe wypełniała publiczność a tomiki wierszy szły jak woda! Foteli przed sceną było 1000 a nakłady wydawnicze w tysiącach! A ludzkości było prawie miliard. Sofokles pisał gdy całe stado homo sapiens liczyło 100 mln. Jak przyłożymy współczesne miarki „oglądalności”, to wyjdzie podobny wynik co dziś! Około 1%.
Różnica jest taka, że Sofokles, Mozart i Byron nie znali „słupków” i tworzyli dla tych nielicznych widzów, melomanów i czytelników. Jeśliby urodzili się dziś, to jeden by został prezesem banku, drugi bokserem, a trzeci kucharzem. Słupki mieli by wysokie, ale nam by zabrakło Antygony, Czarodziejskiego Fletu i Don Juana.
Słupek popularności jest bogiem mediów. W telewizjach, rozgłośniach, redakcjach i wydawnictwach, szaleje strach przed niskim słupkiem. A kultura ma wyjątkowo niski! Nie pokazujmy więc kultury, bo ma słabe notowania.
A jakie ma mieć? Moja prywatna ankieta: Zapytam teraz czytelnika: czy często oglądasz renkudo ofyturalne z pasmem BH? Nikt co prawda tego nie pokazuje – (bo ma niskie słupki oglądalności), ale pytam. Dowiaduję się, że nikt tego nie ogląda! Moja ankieta daje wynik 2 osoby na 1000 badanych. Jedna się pomyliła a druga nie zrozumiała pytania.
A… skoro taka statystyka – to my też tego nie pokazujmy! Tak jak kultury.
Od wieków kulturę tworzy elita i elita odbiera kulturę. W siedemnastym wieku elitą określano dobra szczególnej wartości, i tak bym chciał aby rozumiano słowo elita!
Jak dziś mamy budować elitę intelektualną? Kierując się statystyką? No, to powodzenia!
Brukowce i media wysokiej oglądalności wstydzą się niskich słupków. Wstydzą się kultury. To chyba jakaś aberracja? Zawsze było odwrotnie! Wizyta w operze i dyskusja o najnowszej poezji nobilitowały.
A może ustawowo zakazać badania popularności mediowych działów ”kultura”? Jak nikt się nie dowie ile osób to interesuje, to w redakcjach opadnie napięcie. Wtedy artyści odetchną, a publicyści (będący jednak elitą, lub przynajmniej aspirujący do tego miana), zaczną kulturę promować.
Dzieciom wisi kalafiorem informacja, jak mało osób ogląda ambitny film nieznanego holenderskiego reżysera. Wartości budzące się w ich młodych duszach są ważniejsze niż wiedza, że większość populacji nie ma wrażliwości na ten seans.
Bo tak było zawsze. Tylko 1% tworzy i rozumie kulturę wyższą. Do czasu internetu i policzalności wejść lub „lajków”, twórcy nie byli skrępowani. Bo nie wiedzieli, że tak niewielu z nas chce ich oglądać, czytać i słuchać.
Teraz słupek oglądalności stał się tak niski, że przypomina pieniek. I powoli kultura zaczyna na tym pieńku układać głowę.
Mirosław Olędzki
[poll id=”17″]