Przyjechała kiedyś Żydówka. Spacerowała, oglądała. W rozmowie przyznała się, że tu stał jej dom, rosły drzewa, próbowała sobie przypomnieć, gdzie było jej rodzinne gniazdo. W końcu wzięła znicze i poszłyśmy na ten żydowski cmentarz.

Wie pan, zabiorę tylko klucze i my też pójdziemy, zaprasza Adela Głowacka. Ten drewniany domek, który po latach mieszkania w barakach kupili jej rodzice, jest kilkadziesiąt metrów od radomskiego kirkutu. Idziemy zarośniętą łąką, dochodząc do muru cmentarza.

O widzi pan, tędy szła droga do tego zakładu. Walczyłam przez lata z jego właścicielem i władzami miasta, aby tę drogę przenieść, bo przecież to jest miejsce pamięci, a on tu jeździł ciężkim sprzętem. Kiedyś też przez teren cmentarza szła droga na lotnisko. Społecznikom radomskim, m.in. pani Krystynie Borkiewicz, udało się doprowadzić do jej likwidacji i uporządkowania terenu. Dziś cmentarz jest ogrodzony murem, a brama zamykana na kłódkę. Trudno ją utrzymać, bo co chwilę ktoś ją kradnie, ktoś wchodzi na cmentarz. Czego szuka? To młodzież. Niestety również i taka, która wypisuje głupoty, typu „Żydzi do gazu” albo maluje swastykę. Adela Głowacka przepędza tych młodych ludzi. Niekiedy musi zagrozić zawiadomieniem policji.

W czasie okupacji radomska rodzina Staniszewskich schowała (zakopując w ziemi) ok. 70 macew. W latach 90. przekazała je miastu, wróciły na miejsce. Ale w bardzo okaleczone miejsce, bo przez lata PRL był tu śmietnik.

Ludzie wiedzą, że opiekunka żydowskiego cmentarza, Romka Adela Głowacka ma klucze, mieszka tuż obok i zawsze chętnie oprowadzi po tym miejscu pamięci. Z wieloma potomkami Żydów radomskich ma kontakt. Wie, kiedy przyjadą, a bywają tu najczęściej od sierpnia do października, łącząc swoją wizytę w Radomiu z modlitwą w obozie w Oświęcimiu. Tam też modlą się Romowie, bo właśnie Auschwitz to miejsce największej eksterminacji Romów, których zginęło tam ok. 23 tysięcy.

Żydzi i Romowie mają smykałkę do interesów, w życiu kierują się intuicją, ufają ludziom, ale na to zaufanie trzeba u nich zapracować. Zamykają się w swojej społeczności, gdy zostaną urażeni, gdy zamiast zrozumienia ze strony społeczeństw krajów, w których się osiedlają, odczuwają niechęć albo wręcz dyskryminację. Wiele nas łączy, podkreśla Adela Głowacka. I zawsze zauważam, jak w Żydach mocno tkwi holokaust. I dodaje, że właśnie gehenna wojny, śmierć w obozach zagłady bardzo łączy obie te nacje, Żydów i Romów. Choć skala zbrodni jest oczywiście nieporównywalna.

Na radomskim cmentarzu żydowskim jest Ohel (Dom Modlitwy), wybudowany w latach 90., w którym jak litanię można przeczytać nazwy miejscowości Radomszczyzny, z których pochodzili Żydzi zamordowani przez nazistów. Jest również menora, przy której Żydzi, przyjeżdżający do Radomia mogą się dziś modlić i opłakiwać najbliższych. Nie mogę się napatrzeć, jak naprawdę młodzi Żydzi, którzy przecież nie przeżyli holokaustu, przyjeżdżają tu i przeżywają tę historię. Bardzo bym chciała, żeby i Romowie potrafili odnajdywać mogiły przodków i dbać o nie, jak Żydzi, kończy opowieść o radomskim kirkucie Adela Głowacka.

Adela Głowacka jest współzałożycielką Radomskiego Stowarzyszenia Romów „Romano Waśt” /Pomocna dłoń/, animatorką życia kulturalnego i społecznego. Społeczność romska w Radomiu należy do największych w województwie mazowieckim – liczy ponad 500 osób.