Zakazana ceremonia. Taksówka wiezie nas najpierw przez wąskie uliczki południowego Teheranu.

Powoli pomiędzy sklepami z chińskim mydłem i powidłem zaczynają pojawiać się towary coraz bardziej luksusowe – barokowo tapicerowane meble, dalej kuchnie w stylu skandynawskim, następnie instrumenty muzyczne… Im dalej na południe tym ulice robią się szersze, a wzdłuż nich coraz więcej eleganckich kamienic, domów jednorodzinnych, pałacyków… Przed jednym z nich zatrzymujemy samochód. Farhad prowadzi mnie do środka. Przed wejściem jeszcze raz powtarza:
– Tylko nie rób żadnych zdjęć!
– Nawet jednego, bez twarzy?
– Ani jednego! I zdejmij chustę – dodaje, kiedy przekraczamy próg.

Za chwilę gospodarz zaprasza do salonu. Ot zwykły salon bogatej teherańskiej rodziny. Z lewej strony aneks kuchenny, z prawej strony plazma, a po środku na drukowanej huście z isfahanu rozłożonej na dywanie leżą książki z poematami Rumiego i Hafeza oświetlone błędnym blaskiem świec. Poematy tych dwóch poetów zna chyba każdy Irańczyk. Można je odczytywać na dwa sposoby. Zatem dosłownie opowiadają o miłości, często w oparach haszyszu i alkoholu. Ale dla sufich strofy opisują miłość człowieka do Boga, jego dążenie do dotknięcia choćby opuszkiem palca ogromu Absolutu. Również w oparach wina i haszyszu. W dawnych czasach bowiem sufickim ceremoniom często towarzyszyły te używki.

Heretycy

Sufizm wrósł w tradycję irańska. Do bractw sufickich należeli szachowie, członkowie elit ale też  zwykli mieszkańcy. Przy starych meczetach wciąż znajdują się pomieszczenia dla sufich. Ale dziś panuje w nich cisza i tylko echo wspomina pełne ekstazy dźwięki tombaków i dafów. Jednak delegalizacja nie znaczy, że sufizmu się nie praktykuje! Przecież zakazany jest też alkohol, a każdy ma do niego dostęp, o ile się postara. Oficjalnie też w Iranie nie funkcjonuje Facebook, ale wystarczy ściągnąć odpowiednią aplikację, by obejść oficjalny zakaz.
– Rozumiem z jakich powodów facebook i alkohol mogły się pojawić na indeksie, ale dlaczego sufizm?
– Bo widzisz, sufi podczas swoich ceremonii modlą się do Alego, a to Allah jest bogiem – tłumaczy mi znajomy.

Sufi z willi północnego Teheranu śpiewali wiersze. Wers po wersie wygrywali strofy Rumiego i Hafeza. W pewnym momencie do recytacji dołącza daf, czyli perski rodzaj bębna. Najpierw spokojnie, akcentuje każde zdanie. Później z każde słowo, każdą sylabę… wtedy pierwsza osoba zaczyna wirować. Kiedy uderzenie dafa towarzyszy każdej literze, rozpoczyna się obłęd. Jedni wirują, inni płaczą, jeszcze inni zastygają w bezruchu. Za chwilę mężczyzna o głosie potężnym jak kolumny Persepolis chwyta za daf i śpiewa.
– Co mam robić?
– Najpierw patrz – odpowiada Farhad. – A potem daj się ponieść zmysłom…
Kilka dni później słyszę od kogoś:
– Wirowanie to tylko początek szaleństwa. Nawet nie wiesz do czego oni są zdolni!
– Do czego?
– Nie widziałaś na youtubie? Potrafią wbijać w policzki widelce, okaleczają się, a przecież islam jasno mówi, że ciała nie można szpecić!

Na zgromadzeniu w północnym Teheranie nikt ciała sobie nie szpecił. Wprost przeciwnie!

Blichtr

Zazwyczaj na sufickie rytuały oddzielnie gromadzą się kobiety i mężczyźni. W Iranie ten podział raczej nie obowiązuje. W salonie teherańskiej willi, z mroku wyłaniają się sylwetki kobiet – jedne w długich powłóczystych szatach, inne w obcisłych spodniach i koszulkach na ramiączkach. Wszystkie umalowane, wszystkie wystylizowane. Przy nich mężczyźni wyglądają tak boleśnie normalnie – dżinsy, koszulka polo. Może tylko Farhad wybija się z tego tłumu. Ma na sobie białe spodnie i białą bluzę. Gdybym go poznała podczas festiwalu Rainbow, na który jeździ co roku, dałabym sobie rękę uciąć, że jest hinduistą. Przecież jest weganinem, ma długie włosy i długą brodę. Tylko po co mu hinduizm, skoro on – Irańczyk ma sufizm?

Wiara

W Świętym Mieście Qom, centrum szyizmu, mam niesamowite szczęście. Podczas zwiedzania głównego meczetu, przewodnik zaprasza mnie do pokoju szacha, gdzie przy herbacie i ciasteczkach rozmawia się z niewiernymi. Tam przysiada się do mnie duchowny.
– Więc dlaczego sufizm jest zakazany? – pyta retorycznie, a ja czekam na opowieść o widelcach i ubóstwieniu Alego.
– Bo wiara jest rozumowa – odpowiada pozornie sam sobie, a tak naprawdę to mnie. – Boga musisz poznać rozumem, a nie w transie, kiedy tracisz świadomość i kontrole nad sobą. Bo wtedy nie wchodzisz z nim w prawdziwą relację i kontakt.

Zabawa

Znowu wracam do tamtej teherańskiej nocy. Ceremonia dobiega końca. Dźwięk dafa uspokaja się. Wolniejsze uderzenia sprowadzają dusze z powrotem do swych ciał. Zamilkł śpiew. Ktoś zapala światło. Służąca, jedyna kobieta w chuście, już nakryła do stołu. Kiedy sięgam po kawałek soczystego arbuza podchodzi do mnie mężczyzna, doskonale świadomy tego, że kobiety widzą w nim Dariusza – króla Królów z płaskorzeźb w Persepolis. Za tydzień jedzie na Bali z australijskimi kumplami.
– Polecam ci północ – tam znajdziesz odrobinę sufickiej zadumy – mówię.
– Raczej tam nie pojedziemy. Widzisz, to na południu są najlepsze imprezy – odpowiada Irańczyk.

Prawda, jest tam wino, jest haszysz. Tak, jeśli dobrze się zastanowić to pod pewnymi względami balijskie dyskoteki mają w sobie suficki aspekt…

Dorota Chojnowska