Książęca para odwiedziła nasz kraj.
Dla ludzkości taka wizyta ma znaczenie ogromne, bo…
Jedyne co królewicz robi, to rodzi się następcą tronu. Fakt, mi się to nie udało, pomimo że bardzo ciężko pracowałem aby tak było. Ale tylko prawdziwy talent i samozaparcie pozwala takie wyniki osiągać.

A serio? Jak ktoś się rodzi dziedzicem fortuny zbudowanej na fabryce białych skarpetek dla mafiozów, to nie jest to jego wina. I taki książę, jako dziecko monarchy, też lekko nie ma. To nie jego wybór – taki system sobie wymyślili ludzie dawno temu. Podoba się. Działa. Trudno. Nie każdy musi rozumieć.

Mirosław Olędzki

Książęcej parze nie ma czego zazdrościć. Zawsze na cenzurowanym. Ja bym oszalał.

I jak sobie z tym radzi taka rodzina? Wygląda, że z pokorą.

Zaimponowali mi swoim kaprysem. Ot, tak dla utrudnienia gospodarzom, poprosili o wożenie ich tylko autami produkcji kraju, którym rządzi ich babcia.

Olaboga, ale kapryśne arystokraty, powiemy.

A co by było, gdyby taki następca tronu wsiadł do auta produkowanego przez kraj, który bombardował jego stolicę w ostatniej wojnie? Ale by mu pojechali!!! Są jeszcze dalekowschodnie produkcje lub zamorskie. Też by oberwał, prawda?

No to tnąc wszystkie spekulacje wybrał rodzimy przemysł. Nawet jeśli ta motoryzacja nie jest już księgowo całkiem ojczyźniana, to nadal jest postrzegana jako osiągnięcie jego narodu.

Jako młody człowiek mieszkałem za granicą. Kraj tamten przechodził lekki kryzys ekonomiczny. Dla chłopaka z PRL, żadnego kryzysu nie było tam widać, ale dla miejscowych była sytuacja dramatyczna. Pamiętam reklamówkę w TV. Dwóch chłopców kupuje czekoladki. Rudzielec małą i droższą a brunet dużą i tańszą.  Rudzielec wskazuje swój wybór i mówi: „ w fabryce tych czekoladek pracuje mój tata. Fabryka ma kłopoty bo z zagranicy przychodzi tańszy produkt. Mój tata może stracić pracę, dla tego kupuję to co produkuje mój kraj”. Brunet zamienia towar i obaj podchodzą do kasy z małymi, drogimi  ale rodzimymi produktami.

Nachalne? Tak. Naiwne? Oczywiście. Trochę jak kaprys książęcej pary.

Czemu Amerykanie mają ustawę o nakazie wyposażenia armii w produkty krajowe? Nawet bielizna  dla żołnierzy jest z amerykańskiej bawełny – droższej i gorszej niż azjatycka. Francuzi decydują się na napisanie programów graficznych do projektowania samochodów, ponosząc gigantyczne koszty, tylko po to aby zainicjować rozwój rodzimej informatyki. Tylko po to – albo właśnie po to! Wyobrażacie sobie prezydenta Francji w innym aucie niż renault, peugeot, lub citroen??? Zarżną się projektanci znad Sekwany, ale zrobią auto godne prezydenta ich kraju. Bo on nie wsiądzie do „niefrancuskiego”.

Zamorski królewicz, manifestuje swoim rodakom, że nie zapomina skąd jest. Że wspiera swoich. Wypada wyciągnąć wnioski i nauczyć się czegoś. I tu wracam do początku i bez kpin mówię, że ta wizyta ma ogromne znaczenie. Kaprys komunikacyjny to tylko symbol.

Dobra, nasi dyplomaci nie mają alternatywy komunikacyjnej. Nie ma na razie polskiej motoryzacji. Ale czekoladki z polskich fabryk?…

Nasi politycy boksują się o pomniki, trybunały, komisje, afery… Jasne, że to ważne. A jak by tak ktoś, z obojętnie której opcji staną na mównicy i powiedział: „Polacy, wzorem naszego błękitnokrwistego gościa kupujmy narodowe towary”. Może potem wrócić do kłótni politycznej, którą przerwał na tą wypowiedź, bo po to jest politykiem aby się kłócić.

Są aplikacje pozwalajcie skanować kod kreskowy i oceniać udział kapitału polskiego w oferowanym produkcie. Widujemy takich ludzi czasem w sklepach. Ja mam takich znajomych. Inteligentni ludzie, i lewacy i prawacy w tym zbiorze są.

W dyskusji o nacjonalizmie pomijamy aspekt gospodarczy. Może powinny powstać polskie filmiki o rudym i brunecie w sklepie z czekoladkami?  Jeśli w sklepie, uchodźca prosi mnie o pomoc w wyborze towaru, to z uśmiechem pomagam mu wkładać do koszyka polskie towary. I jestem dumny z takiego nacjonalizmu. Jak Kate i William w Land Rover’ze.

Mirosław Olędzki

[poll id=”26″]