Łatwość, z jaką rodzące się pokolenie korzysta z techniki skłoniła badaczy do ukucia pojęcia cyfrowego tubylcy.

 

Na wstępie zaprezentuję dwa wideo ukazujące dzieci bezbłędnie korzystające z technologicznych zdobyczy XXI wieku.

https://www.youtube.com/watch?v=aXV-yaFmQNk

Pierwszy film ukazuje dzieci, dla których przeglądanie Ipada jest bardziej naturalne niż czytanie gazety. Próbują używać jej jak Ipada, ta jednak odmawia posłuszeństwa – kolorowe obrazki nie chcą się przesunąć na ekranie.

https://www.youtube.com/watch?v=MGMsT4qNA-c

Łatwość, z jaką rodzące się pokolenie korzysta z techniki skłoniła badaczy do ukucia pojęcia cyfrowego tubylcy.

Piewcą i twórcą idei cyfrowych tubylców jest amerykański pisarz Marc Prensky. Argumentuje, że dzieci od małego otoczone smartfonami, tabletami oraz komputerami rozwijają się w tak diametralnie inny sposób, że ma to wpływ na każdy aspekt ich życia. Technologie zmieniają strukturę mózgu, wpływają na proces socjalizacji oraz edukacji, która nie nadąża za tymi zmianami.

Sam Prensky nie jest krytykiem zmian technologicznych, po prostu zwraca uwagę na toporność systemu edukacji, który nie jest przystosowany do potrzeb nowego pokolenia. Dostrzega, iż edukacja powinna przebiegać w szerszym środowisku i dostarczać uczniom wielu absorbujących bodźców. Sposobami na uatrakcyjnienie edukacji może być zastosowanie e-learningu oraz grywalizacji.(  wykorzystanie mechaniki znanej np. z gier fabularnych i komputerowych, do modyfikowania zachowań ludzi w sytuacjach niebędących grami, w celu zwiększenia zaangażowania ludzi).

Kolejnym problemem, który dotyka młodych cyfrowych tubylców jest swobodniejsze podejście do zagadnienia prywatności. Są oni bardziej skłonni publikować osobiste treści na łamach serwisów społecznościowych. Całkiem nieświadomie mogą tym sobie zaszkodzić.

Cyfrowy tubylec to osoba, która jest „native speakerem” technologii. Od urodzenia nie jest jej obcy cyfrowy język komputerowych gier, social mediów i wszystkich innych wynalazków XXI wieku. Takie interpretowanie cyfrowego tubylcy może skłonić do myślenia, iż jest to zdolność wrodzona. Człowiek rodzi się ze swego rodzaju szóstym zmysłem lub, powołując się na Noama Chomsky’ego, wrodzoną gramatyką.
Jest jak najbardziej rozsądne powiedzieć w tym momencie „nie”. Osobiście bardziej przemawia do mnie wizja stworzenia pojęcia nowego rodzaju kapitału – na wzór kapitałów zaproponowanych przez socjologia Pierre’a Bourdieau. Tym razem miałby to być kapitał cyfrowy, świadczący o umiejętnościach korzystania z dóbr technologicznych. Osoba o wysokim kapitale cyfrowym korzysta z technologii na co dzień, skutecznie upraszczając sobie życie. Nie tylko rozumie przekaz cyfrowy, ale jest w też stanie go zmodyfikować.

. W praktyce – korzysta z aplikacji do zarządzania zadaniami, cyfrowych notatników, przenosi zachowania ze świata offline do świata online. Na drugim biegunie z kolei mamy do czynienia z cyfrowymi imigrantami, czyli z osobami, w których komputery i technologie wkroczyły w trakcie dorosłego życia. Te nowości dla nich są intruzami, zakłócającymi zastany porządek. Wpływa to także na wykluczenie cyfrowe. Dzieje się tak z powodu trzech prostych zasad:

1. Wszystko, co istnieje na świecie w momencie Twoich narodzin jest naturalne i zwyczajne

2. Wszystko, co zostaje wymyślone pomiędzy Twoim 15. a 35 rokiem życie jest rewolucyjne, ekscytujące (i możesz związać z tym swoją karierę)

3. Wszystko, co zostaje wymyślone po Twoim 35 roku życia burzy naturalny porządek rzeczy.

Zasady te sformułował pisarz Douglas Adams. Warto o nich pamiętać rozważając kolejne konflikty międzypokoleniowe.