Za nami chłody jesieni i styczniowe mrozy. Przed nami podstępne skoki temperatury i zimne marcowe podmuchy. Jak uchronić się przed przemarznięciem? Pomoże dieta.

Doraźne środki są oczywiście powszechnie znane. W przypadku dotarcia do domu bardziej jako bryła lodu niż żyjący człowiek należy wskoczyć do ciepłej kąpieli, spożyć gorący posiłek popity nalewką prababci lub innym specyfikiem poprawiającym krążenie, wziąć aspirynę na wszelki wypadek i porządnie się wyspać. Nasz organizm przeszedł temperaturowy szok i chce odpocząć.

Jak zabezpieczyć się przed taką sytuacją? Oprócz, rzecz jasna chroniącej nas przed zimnem odpowiedniej odzieży i obuwia. Wiadomo też, że dobrze jest nosić czapkę, gdyż właśnie przez odkrytą głowę tracimy najwięcej ciepłoty ciała. Ruch i ogólna sprawność fizyczna także mają znaczenie.

Jednak najważniejsza jest dieta. Spożywanie pokarmów, które mają właściwości rozgrzewające. Najlepsze są długo gotowane zupy. Warto wrzucić do nich niewielki kawałek imbiru, gdyż jego korzeń – zgodnie z tradycyjną medycyną chińską (TMC) – odżywia nerki mające podstawowe znaczenia w utrzymaniu ciepła w naszym organizmie. I cóż za miła alternatywa dla czosnkowych oddechów w publicznych środkach transportu. Najgorsze zaś jest spożywanie w zimie jogurtów i cytrusów. Jeśli karmimy nimi dzieci, to możemy oczekiwać długiego sezonu kaszlu, kichania oraz łapania wszelkich możliwych wirusów i bakterii. Dlaczego?

Otóż, podstawowym kanonem tradycyjnej medycyny chińskiej jest powiązanie diety z warunkami zewnętrznymi, w których żyjemy. Zaś dzięki mądrości matki natury remedium na niekorzystne warunki znajdujemy w lokalnej przyrodzie. Zatem w miejscach o gorącym klimacie rosną banany i pomarańcze, gdyż ich spożywanie wychładza organizm. Nie są więc odpowiednim pokarmem dla ludzi podczas zimy. To samo dotyczy jogurtu. Pochodzi on z gorącej Grecji, a dokładnie Azji Mniejszej i również ma ochładzające działanie. Ponadto po jego spożyciu w ciele powstaje dużo śluzu będącego idealnie ciepłym i wilgotnym miejscem dla wszelkich drobnoustrojów. Stąd przeziębienia i alergie.

Już słyszę głosy protestu mówiące, że w cytrusach jest dużo witaminy C, która zapobiega chorobom. Owszem są one witaminową bombą, jednak mniejszą niż dzika róża, cebula, czerwona i zielona papryka, czarna porzeczka, brukselka, kalafior i szpinak, rokitnik, dereń, natka pietruszki oraz kiszona kapusta. Rekordzistką jest dzika róża. W 100 gramach znajdziemy aż 1800 mg witaminy C. Jest też odmiana „Konstancin”, która zawiera 3000-3500 mg tej substancji.

Trudno uwierzyć by nasze dzieci chętnie zjadły brukselkę i szpinak posypane natką i kiszoną kapustą. Rokitnik i dereń też raczej odpadają. Jednak powodzeniem mogłyby się cieszyć konfitury oraz kompoty na bazie suszonej dzikiej róży i porzeczek. TMC odrzuca natomiast soki i mrożonki jako również wyziębiające nasz organizm.

I jeszcze jedna zasada z tego trwającego 3000 lat i mającego się dobrze leczniczo-dietetycznego systemu jakim jest tradycyjna medycyna chińska. Najważniejsze są ciepłe śniadania. Zboża z dodatkiem owoców i warzyw. Bez mleka, gdyż ostatnie badania dowodzą, że nie tylko nie zapobiega ono osteoporozie, ale wręcz przyczynia się do jej powstawania. Ciepłe śniadanie eliminuje uczucie chłodu w naszym ciele, poprawia trawienie i samopoczucie.

W TCM ważne jest by posiłki były pokarmem dla ciała i duszy. By wiązały się z emocjami od których jest nam „cieplej na sercu”.

Justyna Zwolińska