Widzisz a nie zawsze wiesz. Tym razem Ewa Sztompke opowiada reporterce portalu PolskaMowi.pl o Warszawskim Ogrodzie Zoologicznym.
Jest takie miejsce na mapie naszego miasta, szczególnie uwielbiane przez najmłodszych warszawiaków, tłumnie odwiedzane przez całe rodziny i wielu gości z kraju i ze świata, przed kasami którego non stop stoi kolejka – to Warszawski Ogród Zoologiczny. Wakacje na półmetku więc może to dobra pora by wybrać się tam na spacer. Zanim pójdziecie do ZOO poznajcie jego historię oraz historię warszawskich zwierzyńców.
Pierwsze zwierzyńce powstawały już w średniowieczu. Miały one jednak zupełnie inny charakter niż dzisiejsze ogrody zoologiczne. Były to ogrodzone tereny, gdzie trzymano zwierzynę łowną. Książęta mazowieccy nie musieli się więc trudzić, aby upolować sobie coś pysznego na obiadek. Wystarczyło wybrać się na łowy w okolice Sochaczewa, Czerska lub Jazdowa, gdzie znajdowały się takie miejsca, a sukces był gwarantowany.
W XVII wieku król Władysław IV nieopodal pałacu Kazimierzowskiego (obecnie siedziba rektoratu Uniwersytetu Warszawskiego) założył zwierzyniec, który służył nie myśliwym tylko rozrywce towarzyskiej. Królewski zwierzyniec zapoczątkował modę na tworzenie takich miejsc przy rezydencjach magnackich. Prawie każdy pałac miał na terenie ogrodu miejsce wydzielone dla zwierząt. Początkowo w zagrodach były trzymane nasze rodzime gatunki fauny. Pod koniec siedemnastego stulecia w przypałacowych zwierzyńcach zaczęły pojawiać się i egzotyczne okazy takie jak strusie, wielbłądy czy małpy, o których to wspominał Henryk Sienkiewicz w „Potopie” w słynnej scenie walki Imć Onufrego Zagłoby z małpami.
W XVIII wieku, kiedy wśród magnatów zapanowała moda na tworzenie pięknych, romantycznych ogrodów, nie brakowało w nich również zwierzyńców. Warto tu wspomnieć o księżnej Izabeli Lubomirskiej, która w swojej mokotowskiej rezydencji miała niezwykle bogatą ptaszarnię. Przy ulicy Puławskiej 59 stoi do dziś intrygująca wieżyczka, która niegdyś była po prostu gołębnikiem.
Pierwszą próbę utworzenia publicznego ogrodu zoologicznego w Warszawie podjął hodowca-amator Ferdynand Bartels. Zwierzyniec założył w roku 1873 na terenie swojej posiadłości w rejonie dzisiejszej ulicy Hożej róg Kruczej. Według opisu początkującego wówczas literata Bolesława Prusa, ZOO Bartelsa wyglądało tak: „W ogrodzie zauważyliśmy trzech bardzo niespokojnych niedźwiedzi, parę małoletnich lisów, chudego wilka z mocno wystającym językiem, trochę sów i jednego orła.” Niestety, ten skromny ogród zoologiczny funkcjonował tylko dwa lata. Do jego końca przyczyniło się bankructwo właściciela.
Kolejną próbę stworzenia ZOO podjął prawnik Jan Maurycy Kamiński. Tym razem ogród ze zwierzętami powstał tuż za mokotowskimi rogatkami miasta przy ulicy Bagatela. Było to w roku 1884. Warszawa zyskała wówczas nowoczesny zwierzyniec, w którym można było podziwiać słonia, lwy, tygrysy, niedźwiedzie, lamy, wielbłądy i małpy. Po sześciu latach funkcjonowania tego zwierzęcego ogrodu wydarzyła się tragedia. Na skutek spożycia zatrutego mięsa wszystkie drapieżniki padły. Kłopoty finansowe właściciela nie pozwoliły na odtworzenie menażerii i obiekt został zlikwidowany.
W 1926 roku wielki miłośnik zwierząt, cukiernik Mieczysław Pągowski urządził niewielkie ZOO na tyłach kamienicy przy ulicy Koszykowej 47. Ponieważ ogród cieszył się dużą popularnością wkrótce przeniesiono go na większy teren – nieopodal Mostu Poniatowskiego na ulicę 3-go Maja. Było to już prawdziwe ZOO, liczące 265 okazów.
W tym samym czasie, z inicjatywy warszawskich przyrodników, w sąsiedztwie zwierzyńca Pągowskiego, na terenie dzisiejszego Muzeum Narodowego powstała pod nazwą „Studium Biologiczne” menażeria licząca około 150 gatunków. Wkrótce potem zwierzęta z obu tych hodowli znalazły nowe schronienie. Magistrat miasta utworzył ogród zoologiczny na terenie Parku Praskiego. Datę jego oficjalnego otwarcia, 11 marca 1928 roku, uważa się za początek warszawskiego ZOO.
Dyrektorem nowego ogrodu zoologicznego został przyrodnik, wcześniejszy założyciel ZOO w Kijowie, Wenanty Burdziński. Człowiek niezwykle zaangażowany i kochający zwierzęta. Niestety, w grudniu 1928 roku zmarł na zapalenie płuc, którego nabawił się przy pełnej poświęcenia pracy w ogrodzie. Nie zważając na przeziębienie aktywnie uczestniczył w pracach, przygotowujących miejsca dla zwierząt do przetrwania mroźnej zimy. Dziś pamiątką po pierwszym dyrektorze warszawskiego ogrodu zoologicznego jest ulica na Pradze, która nosi jego imię.
Kolejnym dyrektorem ZOO został niezwykły, jak się później okazało człowiek, adiunkt Katedry Zoologii i Fizjologii Zwierząt SGGW – Jan Żabiński. Ogród za jego kadencji rozwijał się doskonale i cieszył ogromną popularnością. Powstawały nowe obiekty m.in. małpiarnia, hipopotamiarnia, słoniarnia, żyrafiarnia, basen dla fok, wybieg dla niedźwiedzi. Przybywało zwierząt. Sprowadzano nowe gatunki, a i na miejscu rodziły się młode. Niebywałym sukcesem było przyjście na świat w 1937 roku słonicy. Był to dwunasty na świecie, a pierwszy w Polsce, urodzony w niewoli słoń. „Tuzinka” cieszyła sie niebywałą popularnością.
Ten dobry dla ogrodu zoologicznego czas przerwała II Wojna Światowa. Trzeciego września na warszawski zwierzyniec spadły pierwsze bomby. Część najbardziej niebezpiecznych zwierząt została odstrzelona, inne padły w czasie nalotów, niektóre wydostały się na miasto. Mimo to, dzięki poświęceniu dyrektora Żabińskiego i jego pracowników najcenniejszy przychówek zdołał przetrwać oblężenie Warszawy. W grudniu 1939 roku zwierzęta te zostały wywiezione do berlińskiego ogrodu zoologicznego. Wśród nich była też „Tuzinka”, która dokonała swego żywota w 1944 roku.
W 1940 roku na terenie ZOO uruchomiono tuczarnię dla świń, której dyrektorem pozostał Jan Żabiński. W poszukiwaniu pożywienia dla świńskiej trzódki pan Jan udawał się, dzięki specjalnej przepustce, na teren getta gdzie zbierał odpadki . Opustoszały teren ZOO i stojąca tam do dziś willa państwa Żabińskich były kryjówką dla Żydów, uciekinierów z getta, których właściciele posesji z narażeniem własnego życia ukrywali i udzielali im wszelkiej pomocy. Niebagatelną rolę w tym działaniu odegrała żona pana Jana, pani Antonina. Nie tylko dbała o swoich „gości”, dokarmiała i pielęgnowała, ale kiedy do willi przybywali Niemcy, pani domu zasiadała do fortepianu i grała arię z „Pięknej Heleny”. Był to sygnał alarmowy dla ukrywających się w willi Żydów. Tunelem prowadzącym z piwnicy domu mogli oni wydostać się poza teren ogrodu. Pośród licznie ukrywających się u państwa Żabińskich Żydów była rzeźbiarka Magdalena Gross, której historia została przedstawiona w amerykańskim filmie „Azyl”. Za swoją bohaterską postawę Jan i Antonina Żabińscy zostali uhonorowani w 1965 roku przez izraelski instytut Jad Waszem odznaczeniem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
Po wojnie w styczniu 1948 roku przywrócono do życia warszawskie ZOO, a stanowisko dyrektora ponownie objął Jan Żabiński. Prace porządkowe, remont i pozyskiwanie nowych podopiecznych zajęło półtora roku. 22 lipca 1949 roku ogród zoologiczny został ponownie otwarty. Jan Żabiński pełnił swoje dyrektorskie obowiązki do końca 1950 roku. Potem z funkcji zrezygnował i poświęcił się pracy popularnonaukowej. Zmarł w 1974 roku. Spoczywa wraz żoną na Starych Powązkach.
Na przestrzeni kolejnych lat zmieniali się dyrektorzy, przybywało nowych gatunków zwierząt, powiększał się teren ZOO (obecnie liczy około 40 hektarów), powstawały nowe, coraz bardziej przyjazne zwierzętom wybiegi i pawilony i tworzył się jeden z ładniejszych w Europie ogrodów zoologicznych.
Od 2009 roku funkcję dyrektora ZOO pełni pan Andrzej Kruszewicz, długoletni pracownik ogrodu, z wykształcenia lekarz weterynarii, z zamiłowania ornitolog, twórca Ptasiego Azylu, do którego co roku trafia około 2000 potrzebujących opieki ptaków. Wiele z nich po udzieleniu pomocy wraca na wolność.
Obecnie w ZOO żyje około 3500 zwierząt, które reprezentują ponad 550 gatunków. W określonych godzinach możemy być świadkami karmienia podopiecznych przez pracowników ogrodu.
Chlubą naszego zwierzyńca są też nowoczesne obiekty, spełniające wszelkie warunki dla żyjących tu zwierząt. Przykładem może być słoniarnia, jedna z najnowocześniejszych w Europie czy ptaszarnia z jedyną w Polsce halą wolnych lotów, przypominającą dżunglę. Liczne gady zamieszkują w herpetarium, hipopotamy zaś dla odmiany w hipopotamiarni. W ZOO znajdziemy też małpiarnię, żyrafiarnię, rekinarium i wiele innych bardzo ciekawych ekspozycji jak choćby wybieg dla goryli. Na najmłodszych odwiedzających czeka Baśniowe ZOO, w którym pod opieką pracowników dzieci mają kontakt bezpośredni z niektórymi zwierzętami.
ZOO wraz z Parkiem Praskim zostało wpisane w 1990 roku rekinarium, do rejestru zabytków, co nie przeszkadza mu w dalszym rozwoju i nowych inwestycjach. Jeśli ktoś z Was, drodzy pełnoletni Czytelnicy, dawno nie odwiedzał Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego, to zapewniam, że warto się wybrać, bo wiele się tu zmieniło.
Wysłuchała Anna Krzesińska
Od redakcji: To już ostatni odcinek Sekretów Warszawy. Dziękujemy Pani Ewie Sztompke za ciekawe i pouczające historie o tym znanych i mniej znanych miejscach naszej stolicy. Wiemy, że cykl cieszył się powodzeniem, więc nie mówimy „żegnaj”, ale „do widzenia”. Szanowni Czytelnicy piszcie w komentarzach o czym jeszcze byście chcieli przeczytać, a może cykl wróci przy jakiejś szczególnej okazji.