Proces erozyjny czy zemsta króla morza? PolskaMowi.pl przedstawia historię kościoła w Trzesączu.

 

Świątynia została zbudowana w XII wieku około dwóch kilometrów od brzegu Bałtyku. W wyniku procesu abrazji linia brzegowa przesuwała się i w 1750 roku odległość ta wynosiła zaledwie 58 metrów. W sierpniu 1874 roku odprawiono tam ostatnią mszę świętą, a w 1901 roku do morza runęła ściana północna budynku. Przez kolejne dziesięciolecia kościół ulegał zniszczeniu (ostatnie osunięcie miało miejsce w 1994 roku), a obecnie pozostał tylko fragment jednej ściany. Aby uratować kościół przez całkowitym zniszczeniem, zbocze zabezpieczono kamienną opaską. Jego ruiny cały czas przyciągają turystów nie tylko z Polski, ale i z zagranicy, bo jest to jedyny tego typu zabytek na skalę europejską.

Od miejscowych gawędziarzy można usłyszeć nieco inną historii kościoła, który osunął się do morza. Otóż dawno, dawno temu miejscowi rybacy wyłowili z morza Zielenicę, córkę króla Bałtyku. Piękna syrena nie zniosła niewoli i zmarła z tęsknoty. Została pochowana na przykościelnym cmentarzu. Kiedy Król Bałtyku, dowiedziawszy się o śmieci córki, wpadł w furię i poprzysiągł zemstę. Zsyłał na ludzi ogromne fale, które latami smagały brzegi klifu, aby przywrócić ciało Zielenicy morzu.

Ruiny kościoła to nie jest jedyna atrakcja Trzęsacza. Przez miejscowość przechodzi piętnasty południk, wyznaczający czas środkowoeuropejski.

W miejscowości znajduje się multimedialne muzeum, w którym można poznać historię ruin kościoła, usłyszeć miejscowe legendy, zobaczyć jak na przestrzeni wieków wyglądała walki ludzi z żywiołem i dowiedzieć się jakie znaczenie ma wspomniany wyżej południk.

AK

fot. Anna Krzesińska

anna.krzesinska@polskamowi.pl