Wzniósł go Kazimierz Wielki, a trzy wieki później – podczas „Potopu” – został spalony przez Szwedów. Teraz Zamek Królewski w Radomiu ma szansę na odbudowę. To zadanie, którego chce się podjąć się kolegium, powołane przez architektów, samorządowców, społeczników i duchownych.

Pozostałością po zamku jest tzw. Dom Wielki. Dziś znajduje się w nim plebania parafii kościoła pod wezwaniem świętego Jana Chrzciciela.
– To jeden z najcenniejszych zabytków miasta, ale miejsce niezwykle istotne także z punktu widzenia historii i kultury Polski. Jagiellonowie przebywali tu ponad 20 razy. Odbywały się ważne uroczystości państwowe – przypomina architekt Tadeusz Derlatka.
Jedną z nich było zawarcie w 1401 roku unii polsko – litewskiej, drugiej po unii w Krewie. O wydarzeniu przypomina tablica wmurowana w ścianę od strony Skweru Unii Radomsko-Wileńskiej.
Król Kazimierz Jagiellończyk gościł na zamku wiele ważnych osobistości, w tym posłów: chana tatarskiego, króla czeskiego, księcia Bawarii, a także samego wielkiego mistrza krzyżackiego Jana von Tieffena, który złożył mu hołd lenny.

W 1505 r. w Radomiu uchwalono konstytucję Nihil Novi. Dokument zakazywał królowi podejmowania ważnych decyzji bez zgody szlachty i izby poselskiej. Wielu historyków uważa to wydarzenie za początek nowożytnego Państwa Polskiego i demokracji szlacheckiej.

– To aż nadto powodów do tego, by podjąć inicjatywę odbudowy zamku – przekonuje Jarosław Kowalik z Radomskiego Samorządu Obywatelskiego. Dlatego kolegium zamierza ogłosić konkurs, adresowany do studentów architektury na wykonanie projektu, który pozostanie w zgodzie z zachowanymi opisami i rycinami, przedstawiającymi królewską siedzibę.  W planach jest wzniesienie dwóch wież i jednego piętra. – Mogłoby tam z powodzeniem funkcjonować muzeum historii miasta – proponuje Tadeusz Derlatka. Podobnego zdania jest ksiądz Mirosław Nowak, proboszcz Fary. – Powinniśmy być dumni z dziejów Radomia. Opowiadać o tym turystom, uczyć młodych. Odbudowa zamku to krok w dobrą stronę – tłumaczy duchowny. Na razie o pieniądzach mówi się niewiele. Z całą pewnością, to wyzwanie ponad siły i finansowe możliwości samorządu. Nie wykluczone, że inicjatorzy sformalizują swoją działalność i zwalczą o unijne wsparcie.

Beata Klimek